Mieszkańcy ukraińskich wsi mieszkający w cieniu największej europejskiej fermy kurczaków stają do walki – nie tylko przeciwko ogromnemu przedsiębiorstwu, lecz również bankom rozwoju, które je finansują.
Lokalni mieszkańcy nazywają ten teren krainą Ryaba. To nazwa marki, pod którą MHP – największa firma drobiarska na Ukrainie – sprzedaje drób w supermarketach. W okolicy znajduje się więcej kurników niż domów mieszkalnych. Nazwa MHP widnieje nawet na znakach miejscowości.
Występują tu liczne spięcia pomiędzy przemysłowymi fermami a mieszkańcami, ale w tym przypadku gniew jest skierowany nie tylko w stronę firm, lecz także ich sponsorów – wielkich, międzynarodowych banków rozwoju, które obracają publicznymi finansami.
Ostatnio mieszkańcy trzech wsi – Zaozerne, Kleban i Olyanytsya – wnieśli zażalenie dwóm z największych światowych banków rozwoju, protestując przeciwko rozwojowi gigantycznych ferm drobiarskich, które ich zdaniem dotkliwie oddziałują na ich zdrowie, wody gruntowe i domostwa.
Międzynarodowa Korporacja Finansowa – członek Banku Światowego i Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju (EBRD) – od 2010 r. dała największemu producentowi drobiu na Ukrainie (MHP) pożyczkę w wysokości ponad 200 milionów dolarów. Flagowa ferma MHP, Ferma Drobiu Vinnytsia, trzyma w kurnikach ponad 17 milionów kurczaków, a do 2021 roku planuje podwoić swoją produkcję.
Tymczasem, według mieszkańców wnoszących skargę, ferma jest tylko źródłem nieszczęścia i koszmarnego odoru. Podają, że poziomy wód w ich studniach opadły, a oni sami martwią się o jakość wody okolicznych rzek i strumieni. Twierdzą, że spotkali się z groźbami przemocy przeciwko każdemu, kto śmie powiedzieć złe słowo na temat firmy. Dodają, że projekt zasadzenia lasu w okolicy, do którego wykonania zobowiązała się firma, nigdy nie doczekał się urzeczywistnienia.
Teraz ferma drobiarska niemal ukończyła budowę kolejnego oddziału drobiowego we wsi Zaozerne, składającego się z 38 kurników przemysłowych, mieszczących blisko 1.5 miliona kurczaków.
Mieszkańcy aktywnie działają, aby projekt nie doszedł do skutku – część utworzyła petycje przeciwko budowie nowej fermy, zorganizowała protesty, pozwała firmę do sądu, a nawet wyruszyła do Kijowa, aby spotkać się w tej sprawie z Ihorem Raininem – szefem sztabu kancelarii prezydenta Petra Poroshenko. Nic z tego nie pomogło. “Chcemy wieść normalne życie, zamiast być otruwani jak karaluchy“, mówi Oksana Bazyliuk z Zaozerne w wywiadzie z The Guardian.
Mieszkańcy oraz organizacje pozarządowe dostrzegają szereg problemów związanych z tą inwestycją:
- dotowanie jej z pieniędzy publicznych
- brak otwartego dialogu z mieszkańcami
- zagrożenie dla ludzi i środowiska
“Naszą ostatnią nadzieją jest pomoc zagranicznych instytucji” – skomentował sprawę jeden z aktywistów lokalnych.
Na podstawie artykułu: https://www.theguardian.com/environment/2018/jun/23/living-next-door-to- 17-million-chickens-we-want-a-normal-life