W imieniu Mieszkańców polskich wsi, które od lat walczą z problemem przemysłowych ferm norek, apelujemy o przyspieszenie kontroli na wszystkich fermach w Polsce i podjęcie decyzji o stopniowym wygaszaniu branży z uwagi na zagrożenie jakie niesie ona dla zdrowia publicznego, w tym przede wszystkim ludzi zamieszkujących regiony wiejskie o wysokiej koncentracji takich inwestycji. 

Od kwietnia ubiegłego roku śledziliśmy zagraniczne doniesienia o przypadkach zakażeń norek hodowlanych koronawirusem i związanym z tym ryzyku dla zdrowia publicznego. Znając realia monitoringu tych ferm w Polsce i panujące tam warunki sanitarne, wiedzieliśmy, że potwierdzenie pierwszych przypadków w naszym kraju, to tylko kwestia czasu, i że skalę problemu ujawni dopiero wdrożenie powszechnego programu kontroli tych ferm. Poprzedni minister rolnictwa otwarcie sprzyjający branży nie spieszył się z podjęciem tej decyzji. W naszym odczuciu była to skrajna nieodpowiedzialność i skazanie nas – mieszkańców wsi – na zagrożenie życia i zdrowia.

Polska Wieś przez lata protestowała przeciwko rozbudowie branży futrzarskiej niesłusznie określanej mianem rolnictwa. W setkach protestów w całej Polsce społeczności lokalne podnosiły te same zarzuty. Potworny odór dobywający się z tych obiektów, uniemożliwiający normalne życie, plagi much wiosną i latem, zagrożenia środowiskowe – zatrucia cieków wodnych i gleb, spadki cen naszych nieruchomości, a także hamowanie rozwoju wsi i całych gmin. Wreszcie – zagrożenia epidemiologiczne. 

W pismach protestacyjnych powoływaliśmy się na naukowe raporty i badania, jednak nasz głos rzadko bywał wysłuchany. Polskie prawo nas nie chroni. Wiele przemysłowych ferm norek powstało wykorzystując luki w polskim prawie pozwalające ukryć realne środowiskowe konsekwencje tych inwestycji. Wielkoformatowe fermy dzielone na kilka, a nawet kilkadziesiąt mniejszych, to powszechne zjawisko we wszystkich regionach zdominowanych przez produkcję futer. Cenę za pozostawienie tej luki nieuczciwym inwestorom płacą dziś społeczności wiejskie. To my każdego dnia żyjemy w sąsiedztwie uciążliwych, wielkoformatowych ferm, które nigdy nie powinny powstać tak blisko skupisk ludzkich. Aktualne zagrożenie związane z przenoszeniem przez norki hodowlane koronawirusa, to również pokłosie zaniechanych przez lata działań legislacyjnych.  

Decyzja Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi o przeprowadzeniu kontroli na wszystkich fermach norek w Polsce jest z pewnością dobrym kierunkiem, lecz niewystarczającym. Przede wszystkim martwi nas tempo tych prac. W Danii, gdzie wirus wykryto w czerwcu ubiegłego roku, w ciągu zaledwie miesiąca pobrano próbki ze 125 z 1147 aktywnych wówczas ferm. Jesienią zakażenia objęły tam 25% wszystkich hodowli, a wśród pracowników związanych z branżą futrzarską obecność koronawirusa potwierdzono u pra- wie 20%. Dlaczego w Pol- sce sytuacja miałaby wyglądać inaczej? Czy standardy sanitarne i bio- asekuracyjne na polskich fermach norek są aż tak wyśrubowane? Raporty NIK sprzed kilku lat świadczą o czymś zgoła przeciwnym. Niestety te raporty służą głównie jako uwiarygadniający przypis w naszych pismach protestacyjnych. Państwo nie wyciągnęło z nich żadnych konsekwencji.

Powszechny program kontroli na polskich fermach norek powinien zostać uruchomiony już wiosną, kiedy pojawiły się doniesienia z Holandii, Danii i innych krajów. Tymczasem od wiosny ubiegłego roku do początku lutego sprawdzono 

w Polsce zaledwie kilkanaście z przeszło 400 ferm. Przedstawiciele branży, którzy jeszcze niedawno bojkotowali zasadność tych kontroli, słyszą dziś o możliwościach nagród finansowych stanowiących ni mniej, ni więcej tylko sposób na obejście prawa, które nie uwzględnia wypłaty odszkodowań za likwidację stad norek zakażonych koronawirusem. To błyskawiczne rozwiązanie problemu zaniepokojonych hodowców jest kolejnym policzkiem wymierzonym społeczności wiejskiej, której głos – także ten, mówiący o konkretnych ekonomicznych stratach spowodowanych sąsiedztwem ferm norek – jest od lat ignorowany.   

Ryzyko zakażenia norek koronawirusem jest od wielu miesięcy powszechnie znane. Hodowcy, którzy mimo to zdecydowali się po jesiennym uboju zachować stada podstawowe na kolejny sezon, lub już zaczęli rozmnażanie zwierząt, wykazali się nieodpowiedzialnością ryzykując dalsze rozprzestrzenianie się wirusa, a nawet jego mutacje. Podobnie odczytujemy plany budowy w Polsce międzynarodowego domu aukcyjnego sprzedającego futra. Już sama promocja takich planów w czasie zamrożenia polskiej gospodarki, kiedy miliony Polaków ponoszą związane z tym koszty w imię wspólnego zakończenia pandemii, jest kuriozalna i pokazuje dobitnie prawdziwe oblicze przemysłu futrzarskiego. 

Doświadczenia z duńskich czy holenderskich ferm, gdzie problem był najpoważniejszy ze względu na skalę produkcji, jasno wykazały, że wobec zagrożeń ze strony ferm norek dla zdrowia publicznego nie może być półśrodków. 

Dlatego postulujemy:

  • opracowanie planu wygaszania wszystkich ferm norek bez możliwości ponownego zasiedlenia ferm zwierzętami w przyszłości
  • zakaz dalszego rozmnażania zwierząt na aktywnych fermach (niezależnie od potwierdzenia obecności wirusa na danej fermie)
  • zwiększenie nakładów kadrowych na prowadzone kontrole ferm na obecność SARS-CoV-2 i przyspieszenie postępu badań
  • objęcie monitoringiem stanu zdrowia wszystkich pracowników ferm norek 
  • nieobejmowanie hodowców norek systemem odszkodowań, rekompensat czy innych form finansowej gratyfikacji (także nagród) w przypadku likwidacji zakażonych stad

Surowa ocena hodowców i całej branży futrzarskiej wyrażona w tonie tego listu jest w naszym odczuciu w pełni uzasadniona. Przez lata zadomowili się w naszym sąsiedztwie funkcjonując na specjalnych prawach, dyktując nam warunki, a jed- nocześnie nie wnosząc do naszych społeczności żadnego pozytywnego wkładu. Czarę goryczy przepełniła jednak sytuacja związana z ryzykiem rozprzestrzeniania przez te fermy koronawirusa i jego mutacji. Nie mówimy już o stratach ekonomicznych, choć na nasze ziemie, domy i gospodarstwa pracowaliśmy uczciwie latami. Nie mówimy też o stopniowym podtruwaniu nas i środowiska, w którym żyjemy substancjami przedostającymi się z ferm. Mówimy o realnym zagrożeniu życia. Naszego i naszych najbliższych. Dlatego domagamy się podjęcia zdecydowanych i szybkich rozwiązań tego problemu. 

Z poważaniem,

Mieszkańcy Kawęczyna, Marzenina i Gulczewa 

Stowarzyszenie Ekologiczne Czyste Środowisko

Sołtys Sołectwa Gulczewo – Gulczewko 

Stowarzyszenie Czysta Nekla

Stowarzyszenie Ekologiczne Gniazdo

Koalicja Społeczna Stop Fermom Przemysłowym

Stowarzyszenie Przyjazne Otoczenie

Przewodniczący Rady Miejskiej w Witnicy Mieszkańcy Białczyka i Pyrzan 

Stowarzyszenie Eko Szydłowiec

Stowarzyszenie Projekt Września

Stowarzyszenie Ekologiczne w Wierzbięcinie

Stowarzyszenie Ekogmina

Mieszkańcy Jesiony wraz z sołectwem

Stowarzyszenie Zwykłe Ikron