W obliczu rosnących obaw dotyczących wpływu przemysłowych ferm drobiu na środowisko i jakość życia, grupa protestujących mieszkańców zdecydowała się na bezpośrednie zwrócenie się do premiera Donalda Tuska z listem otwartym. 

Protest pod Kancelarią Prezesa Rady Ministrów, fot. Filip Zawadka

Inicjatywa ta, zorganizowana przez komitety protestacyjne z różnych miejscowości, w tym Żeszczynki, Kodnia, czy Leśnej Podlaskiej, stanowi wyraz sprzeciwu mieszkańców tych terenów wobec zawłaszczania wsi przez duży kapitał. List otwarty podkreśla nie tylko niebezpieczeństwa związane z ekspansją gigantycznych ferm drobiu, ale także wzywa do radykalnej zmiany przepisów, aby zapobiec dalszemu degradowaniu życia na wsi.

Mieszkańcy odczytują list otwarty do premiera Donalda Tuska, fot. Filip Zawadka

Apel zawarty w liście otwartym ma na celu nie tylko zwrócenie uwagi na pilną potrzebę zmiany przepisów regulujących budowę przemysłowych ferm drobiu, ale także na konieczność uwzględnienia głosu mieszkańców w procesie decyzyjnym. Mieszkańcy apelują o wprowadzenie moratorium na nowe inwestycje oraz zmianę ustawy o planowaniu przestrzennym, co miałoby na celu ochronę interesów społeczności lokalnych i środowiska naturalnego przed negatywnymi skutkami intensywnej produkcji zwierzęcej. List stanowi dramatyczny apel o pomoc i zmianę kursu, zanim wschodnie regiony Polski staną się, jak to określają autorzy, “kurnikiem Europy”.

 List otwarty do Prezesa Rady Ministrów

Donalda Tuska

Szanowny Panie Premierze,

Jako komitety protestacyjne walczące przeciwko budowie ferm drobiu w Kodniu, Żeszczynce, Leśnej Podlaskiej, Zieleńcu, Kwasówce, a także podlaskich Pasynkach, Knorydach i Rogaczach, prosimy o pomoc przy zmianie prawa dotyczącego budowy przemysłowych ferm powyżej 210 DJP, czyli znacznie oddziałujących na środowisko. 

            Mówiliśmy Panu o tym problemie na spotkaniu w Białej Podlaskiej 17 kwietnia 2024r. Od tamtej pory koncern drobiarski Wipasz wbrew woli mieszkańców postawił już dwie gigantyczne fermy. Dla wielu z nas to wyrok. Będziemy musieli opuścić własne domy, bo nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie narażał zdrowia własnego i bliskich na takie sąsiedztwo. 

  Prosimy o pomoc. Przede wszystkim  o wprowadzenie moratorium na budowę nowych ferm drobiu oraz poprawek do ustawy o planowaniu przestrzennym, które uniemożliwiałyby stawianie przemysłowych ferm w gminach, które nie posiadają miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego. Przypominamy, że za wprowadzeniem takiej poprawki w poprzedniej kadencji głosowała cała ówczesna demokratyczna opozycja parlamentarna. Przegłosował ją również Senat. Jeśli to poparcie było wówczas realne i jeśli powrót praworządności, o którym tyle się dziś mówi, obejmuje wszystkich, a nie tylko wpływowych inwestorów i stojące za nimi koncerny, nie widzimy przeciwwskazań, aby powrócić dziś do tego projektu.  

Aktualny stan prawny pozwala na wydawanie pozwoleń na budowę ferm z pominięciem głosu lokalnej społeczności. Konsultacje społeczne to fikcja. Instytucje opiniujące lokowanie instalacji na wsi marginalizują ukryte koszty funkcjonowania dużych ferm. Autorzy raportów środowiskowych są bezkarni. Niemal w każdym raporcie znajduje się fałszywe stwierdzenie, że oddziaływanie planowanej fermy kończy się w granicach działki. Tymczasem badania wskazują na wysokie stężenia pyłów organicznych wokół ferm, a także antybiotyków i hormonów przedostających się do środowiska. Tę cenę ponosimy głównie my, mieszkańcy terenów, na których lokuje się intensywną produkcję zwierzęcą. 

Dziś, w samym tylko powiecie bialskim, firma Wipasz planuje postawić 150 przemysłowych kurników. Podobna sytuacja ma miejsce w województwie Podlaskim. Jeśli do tego dopuścimy, na wschodzie Polski powstanie największe w Europie zagłębie przemysłowych ferm – większe nawet od tych w rejonie Żuromina i Mławy, które uchodzą za najbardziej niebezpieczne, zarówno z perspektywy epidemiologicznej jak i z uwagi na koszty społeczne.   

            W ubiegłym roku wielokrotnie przedstawiliśmy naszą sytuację na sesjach komisji rolnictwa i komisji infrastruktury. Wskazywaliśmy na duże ryzyko związane z epizootiami, zagrożeniami zdrowotnymi dla mieszkańców, a także kosztami jakie w wyniku postępującej ekspansji i koncentracji ferm ponosi skarb państwa. Na nieetyczność tych inwestycji już wtedy zwracała uwagę obecna Wicemarszałkini Sejmu RP Dorota Niedziela. 

Panie Premierze, raz jeszcze prosimy o pomoc. Potrzebujemy szybkich działań na poziomie legislacyjnym. Jeśli nie zatrzymamy inwazji przemysłowych ferm drobiu na ścianie wschodniej, staniemy się „kurnikiem Europy” ze wszystkim tego konsekwencjami: skażeniem środowiska, dalszym upadkiem mniejszych gospodarstw rolnych, zwłaszcza ekologicznych. Wschód stanie się kolejną wylęgarnią chorób zakaźnych ptaków stanowiących też zagrożenie epidemiologiczne dla ludzi. 

           Zafermienie Lubelszczyzny i Podlasia, jak to miało miejsce na Mazowszu czy w Wielkopolsce, pogrzebie bezpowrotnie turystyczne i krajobrazowe walory Polski Wschodniej. Nie możemy do tego dopuścić. Dlatego prosimy o zainicjowanie i  poparcie uchwalenia moratorium na budowę nowych przemysłowych ferm w Polsce. Pozwoli to na przygotowanie ustaw, które regulowałyby budowę takich instalacji w przyszłości – racjonalnie, z poszanowaniem środowiska i interesu społecznego nas – mieszkańców wsi. 

Komitet Protestacyjny w Żeszczynce                                                                                                                                 

Komitet Protestacyjny w Kodniu

Komitet Protestacyjny w Zieleńcu

Komitet Protestacyjny w Leśnej Podlaskiej

Komitet Protestacyjny w Pasynkach

Komitet Protestacyjny w Knorydach

Komitet Protestacyjny w Rogaczach

W obliczu rosnących obaw dotyczących wpływu przemysłowych ferm drobiu na środowisko i jakość życia, grupa protestujących mieszkańców zdecydowała się na bezpośrednie zwrócenie się do premiera Donalda Tuska z listem otwartym.