Od początku tego roku w Polsce wykryto już 274 ogniska wysoce zjadliwej grypy ptaków H5N8. To zakaźna choroba wirusowa atakująca obecnie stada drobiu niemal w całej Polsce. Dotąd jedynym województwem, w którym nie pojawiły się zakażenia, jest podlaskie. Największy problem występuje w województwie wielkopolskim i mazowieckim, gdzie w zaledwie dwóch powiatach – żuromińskim i mławskim – znajduje się aż 605 ferm, a na nich nawet 75-80 milionów zwierząt. Decyzją wojewody mazowieckiego większość tych stad – zarówno zakażonych, jak i zdrowych – została przeznaczona do likwidacji. Kryzys przed którym stanęła polska branża drobiarska stawia pytanie o sens tak intensywnej i skoncentrowanej hodowli.
W opublikowanym niedawno apelu, minister rolnictwa Grzegorz Puda prosił hodowców o współpracę w celu zapobiegania dalszemu rozprzestrzenianiu się wirusa. Podkreślił m.in. konieczność przestrzegania zasad bioasekuracji na fermach. Wirus przenoszą dzikie ptaki, ale na rozprzestrzenianie mają też wpływ inne czynniki – m.in. zanieczyszczona pasza, nawóz czy wykorzystywany na fermach sprzęt. Niebagatelny wpływ ma też transport między fermami. Ponieważ patogenne organizmy przenosi również wiatr, bardzo istotny jest też problem koncentracji ferm. Doskonale widać to w kurzych zagłębiach – powiecie żuromińskim i mławskim, gdzie wirus swobodnie przenosi się z kurnika na kurnik infekując kolejne, utrzymywane w niewielkiej odległości stada.
Oczywiście problem z grypą ptaków nie pojawił się nagle. Podczas naszych rozmów z samorządowcami i mieszkańcami w powiecie żuromińskim i mławskim przywoływano często skalę epidemii wirusa, który zaatakował fermy drobiu w 2007 i 2008 r. Władze i hodowcy mieli dużo czasu, żeby przygotować się na powtórzenie tej sytuacji. Tymczasem to, co mogliśmy obserwować w ciągu tych kilkunastu lat, to jedynie ciche przyzwolenie kolejnych rządów na stały wzrost koncentracji ferm, brak rozwiązania problemu niewydolnych inspekcji weterynaryjnych czy wreszcie brak odpowiednich regulacji prawnych w postaci tzw. “ustawy odorowej” czy odległościowej. Tak aktualną sytuację skomentowała burmistrz Żuromina, Aneta Goliat:
Mając w Żurominie w 2007 roku ptasią grypę, myślę, że nikt nie wyciągnął z tego żadnych konkretnych wniosków. Po prostu powstało jeszcze więcej chlewni i kurników wielkopowierzchniowych. Nie zrobiliśmy więc nic z wiedzą i doświadczeniem, jakie dotknęło wówczas nas jako mieszkańców. Nie wyciągnięto żadnych wniosków. I dzisiaj po prostu ponosimy tego konsekwencje.
Ostatnie tygodnie pokazują wyraźnie, że kryzysowa sytuacja, z którą mamy aktualnie do czynienia jest efektem wielu lat zaniedbań, nieprzygotowania służb na skalę problemu – tak jakby problem z kon- centracją ferm i skala produkcji były nieznane, lub po prostu nieistotne. Tymczasem właśnie ze względu na rozmiary krajowej produkcji, z której aż 50% trafia na eksport, pojawił się tak duży problem z likwidacją zaka- żonych stad. Brakuje gazu do uśmiercania ptaków, a firmy utylizacyjne nie nadążają z odbiorem i spalaniem martwych ptaków. Wobec tych problemów podjęto decyzję o zakopaniu problemu – dosłownie – poprzez utworzenie grzebowisk na miliony ton martwego drobiu.
Która gmina zgodzi się na zlokalizowanie grzebowiska na jej terenie wiedząc o prognozowanej liczbie stad przeznaczonych do likwidacji? W ciągu ostatnich 2 tygodni pojawiły się propozycje lokalizacji – na terenach po starej żwirowni w okolicach Sarnowa w gminie Kuczbork, na poligonie wojskowym w okolicach Orzysza, w Lipowcu Kościelnym i Zawadach Dworskich. Protest mieszkańców i władz gminy Kluczbork przyniósł efekt i ostatecznie zrezygnowano z tej lokalizacji. Podobnie w przypadku Lipowca Kościelnego, gdzie blokada wjazdu na teren działki przeznaczonej na grzebowisko trwała nieprzerwanie 7 dni i dzięki determinacji mieszkańców, wsparciu władz lokalnych i polityków z regionu, właściciel działki zrezygnował. Ministerstwo Obrony Narodowej bardzo szybko odmówiło możliwości utworzenia grzebowiska na terenie poligonu. Stojących za tą decyzją szczegółów analizy nie podano do publicznej wiadomości. Z kolei w Zawadach Dworskich kontynuację prac nad utworzeniem grzebowiska zablokowali – jak dotąd skutecznie – mieszkańcy i samorządowcy. Pierwsze transporty z martwymi zwie-rzętami były już w gminie w nocy z 29 na 30 kwietnia, kiedy był tam wykopany jedynie rów – bez żadnych zabezpieczeń, płyt izolujących, czy nawet folii. Mimo obecności policji, mieszkańcy nie dopuścili do wjazdu ciężarówek z martwymi ptakami na działkę i zrzutu do prowizorycznego grzebowiska. Majówka upłynęła im jednak na blokowaniu prób dalszej budowy.
Do dziś sytuacja w Zawadach Dworskich nie jest rozwiązana. Jak poinformowała nas sekretarz gminy Anna Augustyniak, inwestor wycofał swoją decyzję o odstąpieniu od przeznaczenia działki na grzebowisko, tłumacząc że zrobił to pod presją. Wojewódzki Lekarz Weterynarii nie uwzględnił jednak informacji, że pozytywna opinia dla intencji utworzenia grzebowiska wydana przez wójta nie była decyzją administracyjną, a nawet tego, że ona również została cofnięta. Już 1 maja rada gminy wydała uchwałę i oświadczenie ws. sprzeciwu wobec utworzenia grzebowiska na terenie gminy. Pismo w tej sprawie wydał również wójt, Adam Budek.
W opinii mieszkańców i przedstawicieli gminy, decyzja dotycząca budowy grzebowiska na terenie miejscowości Zawady Dworskie została podjęta nie tylko z naruszeniem procedur administracyjnych, ale też bez odpowiedniej oceny ryzyka. Wyglądało to tak, jakby do zrzutu martwych zwierząt miało dojść za wszelką cenę. Tak o planach utworzenia grzebo-wiska na terenie gminy wypowiedziała się mieszkanka:
“Niedopuszczalne jest, żeby przewozić drób padły w wyniku ptasiej grypy na tereny, gdzie nie ma ognisk tej choroby. Niedopuszczalne jest, aby czynić to w ten sposób, bez wiedzy mieszkańców, bez zgody władz gminy. I to w miejscu, które nie zostało do tego odpowiednio przygotowane.”
Jak poinformowała nas sekretarz gminy, w odpowiedzi na wniosek inwestora Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska odstąpiła od konieczności sporządzenia raportu oddziaływania na środowisko. Podstawą prawną miał być zapis w ustawie z 3 października 2008 o udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie, udziale społeczeństwa w ochronie środowiska oraz o ocenach oddziaływania na środowisko – Art. 72, ust. 8, który mówi, że jeśli wydanie decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach utrudniłoby realizację przedsięwzięcia, którego celem jest obronność i bezpieczeństwo państwa, lub prowadzenie działań ratowniczych i zapewnienia bezpieczeństwa cywilnego w związku z przeciwdziałaniem lub usunięciem zagrożenia dla ludności, nie wydaje się decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach.
W myśl powyższej argumentacji odpady z ferm stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa i/lub bezpieczeństwa cywilnego w kurzym zagłębiu, co uzasadnia rezygnację z konieczności wydania decyzji środowiskowej, ale już nie dla mieszkańców gminy Gołymin, których domy i grunty znajdują się nieopodal działki przeznaczonej na grzebowisko. Z taką interpretacją prawa nie zgadzają się mieszkańcy, którzy skierowali zawiadomienie do prokuratury powołując się na zagrożenie życia i zdrowia jakie stworzy grzebowisko usytuowane w pobliżu ich nieruchomości i gruntów, a także ujęcia i stacji uzdatniania wody. Osobne zawiadomienie przesłała do prokuratury gmina wskazując, że w świetle nadużyć administracyjnych podjęcie prac nad utworzeniem grzebowiska było nielegalne.
Próby utworzenia grzebowiska dla ptaków z likwidowanych stad w Zawadach Dworskich i innych miejscowościach, to kolejny przykład obarczania mieszkańców wsi kosztami hodowli przemysłowej. Hodowli, która nie jest odpowiednio uregulowana, której skala przekracza możliwości skutecznej kontroli państwowej inspekcji weterynaryjnej, czy wreszcie działających w kraju zakładów utylizacyjnych. Pozostaje pytanie czy bilans konsekwencji obecnego kryzysu pozwala jeszcze mówić o tanim mięsie i innych produktach odzwierzęcych pochodzących z ferm przemysłowych? Czy możemy dalej przyzwalać na nieograniczoną ekspansję ferm i jeszcze większe ich zagęszczenie, które przy kolejnej epidemii atakującej zwierzęta hodowlane całkowicie pogrąży polską wieś już nie tylko w przemysłowych fermach, ale i w grzebowiskach? Duże koncerny drobiowe poradzą sobie z aktualną sytuacją. Z pewnością spora część małych i średnich hodowców, dla których odszkodowania okażą się niewystarczające i którzy nie przetrwają kilkumiesięcznego okresu przerwy produkcyjnej, znikną z rynku. Jeśli prawo się nie zmieni, tę lukę wypełnią kolejne fermy budowane przez największe koncerny, które przy kolejnej epidemii wyciągną znów rękę po milionowe odszkodowania.