Województwo wielkopolskie od lat jest w niechlubnej czołówce regionów o największej koncentracji ferm przemysłowych. Ekspansja ferm nie wyhamowuje, ponieważ wciąż nie ma prawa, które ograniczałoby powstawanie takich inwestycji. Skwapliwie korzystają z tego hodowcy, którzy ubiegają się o coraz to nowe pozwolenia, w coraz bardziej kontrowersyjnych lokalizacjach.
Na początku roku zaangażowaliśmy się w pomoc mieszkańcom Siedlemina w powiecie jarocińskim. Nieopodal osiedla wybudowanego w ramach programu rządowego Mieszkanie Plus, znany hodowca norek planował postawienie olbrzymiej przemysłowej chlewni. Chociaż hodowca zadeklarował wycofanie się z realizacji budzącego opór społeczny projektu, mieszkańcy nie uważają sprawy za rozwiązaną. Jak poinformował nas Witold Kałuża, nowo wybrany sołtys Siedlemina, oczekują od Burmistrza Adama Pawlickiego cofnięcia decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach dla tej inwestycji.
Jarocin: kolejny Żuromin?
Widmo budowy przemysłowej fermy, stanowiącej zagrożenie dla środowiska, ale też życia i zdrowia mieszkańców, nie wisi jednak tylko nad Siedleminem. Na terenie gminy Jarocin planowanych jest znacznie więcej takich inwestycji. Plany budowy fermy drobiu miał Burmistrz Jarocina, z budową przemysłowych kurników walczą mieszkańcy w Niedźwiadach, a we wsi Kadziak, na obszarze prawie 6 hektarów zakupionych od Burmistrza Jarocina Adama Pawlickiego, inwestor Wojciech Biernacki, planuje budowę fermy na 6,5 tysiąca sztuk bydła opasowego.
Mieszkańcy Kadziaka i sąsiedniego Łuszczanowa są zdeterminowani by nie dopuścić do budowy tej megafermy. Dostrzegają wzmożoną aktywność hodowców na terenie powiatu, a nawet samej gminy. Mają pełną świadomość do czego doprowadził brak miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego w Żurominie, największym w Europie zagłębiu ferm przemysłowych. Dlatego też starają się zainteresować sprawą media, szukają wsparcia u polityków z regionu i organizacji pozarządowych. Na wzór Siedlemina zapowiadają też powołanie do życia lokalnego stowarzyszenia.
Raport środowiskowy – materiał dla prokuratury
Jak poinformował nas Łukasz Ślęczka, lider protestu, którego dom rodzinny leży nieco ponad 100 metrów od planowanej fermy, mieszkańcy nie mieli wątpliwości, że konieczne będzie zlecenie konrraportu. Bez takiego dokumentu uwagi wnoszone przez stronę społeczną mogą ale nie muszą być wzięte pod uwagę przez organy opiniujące. Praktyka pokazuje niestety, że wiele nierzetelnych raportów uzyskuje pozytywne opinie, co prowadzi do wydania warunków środowiskowych i ostatecznie zgody na budowę.
Sporządzenia kontrraportu podjął się mieszkaniec Łuszczanowa, mgr inż. Łukasz Witczak, specjalista ds. ochrony środowiska i gospodarki przestrzennej. Podczas zebrania mieszkańców, które odbyło się 10 maja br. w Łuszczanowie, tak skomentował pracę nad kontrraportem:
“Chociaż sam zajmuję się ocenami oddziaływania przedsięwzięć na środowisko, które zlecają m.in. inwestorzy z branży rolnej, to jednak nie podejmuję się przedsięwzięć powyżej 1000 DJP i takich, w przypadku których już na pierwszy rzut oka widać, że powinien funkcjonować inny wariant lokalizacyjny takiego przedsięwzięcia. A tak jest w przypadku fermy planowanej w miejscowości Kadziak.”
Łukasz Witczak sporządził nie tylko kontrraport dla tej inwestycji, ale również projekty uchwał o przystąpieniu do sporządzenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego dla Kadziaka i Łuszczanowa, jak również dla Siedlemina.
Podczas zebrania specjalista przedstawił szereg zastrzeżeń do treści raportu. Jako jeden z liderów protestu przeciwko budowie fermy poinformował też, że bierze pod uwagę złożenie zawiadomienia do prokuratury na człowieka, który sporządził raport:
“W wielu miejscach tezy zawarte w tym raporcie są mocno odbiegające od prawdy, a w kilku miejscach wskazują wręcz na sfałszowanie obliczeń, czego dowodzę w swoim kontrraporcie.”
Zastrzeżenia budzą m.in. wyniki dotyczące emisji zanieczyszczeń do powietrza i emisję hałasu. Jak poinformował inzynier Witczak, “złożyłem wniosek o udostępnienie plików obliczeniowych z programu modelującego. Inwestor nie chce ich jednak udostępnić.”
Brak opinii Sanepidu to zielone światło dla inwestora
Wydania opinii na temat planowanej inwestycji odmówił Sanepid w Jarocinie, choć jak twierdzą mieszkańcy, otrzymał komplet dokumentów pozwalających na zajęcie stanowiska – raport od inwestora, kontrraport z 111 zastrzeżeniami do tego raportu i nową analizę w zakresie oddziaływania emisji amoniaku, a także analizę oddziaływania odorowego (której inwestor nie przedstawił). To kuriozalna sytuacja, w której wyspecjalizowany organ przyznaje, że nie potrafi zająć stanowiska w tej sprawie. A jak skomentował inżynier Witczak:
“Należy dodać, że ustawowo niewydanie decyzji przez Sanepid jest równoznaczne z brakiem zastrzeżeń”. [do inwestycji]
W powiecie powstaje sieć wsparcia dla protestujących społeczności
Społeczność Kadziaka i Łuszczanowa wspierają mieszkańcy z innych sołectw, a nawet okolicznych gmin. Oprócz mieszkańców i nowego sołtysa Siedlemina, na zebraniu ws. fermy Biernackiego pojawiła się m.in. Natalia Marciniak, liderka protestu w miejscowości Niedźwiady (gm. Jaraczewo). Odniosła się nie tylko do konsekwencji działań Sanepidu, ale również problemu postępującej koncentracji ferm:
“Musimy pamiętać, że tego typu inwestycje nie kończą się na tym, że będzie brzydki zapach. To jest tak szkodliwe dla ludzi, że wszyscy będziemy chorować. Oczywiście nie po tygodniu, ale te fermy nie zostaną z nami na tydzień. Przerażające jest to, że Sanepid w Jarocinie naraża ludzi na takie choroby. (…) Dwa kilometry od naszej miejscowości jest już jedna ferma drobiu, i kolejna w tej samej odległości. Dwa lata temu wydali zgodę na kolejną fermę na milion sztuk drobiu, a w tym roku na fermę na 300 tysięcy, 100 metrów od zabudowań.”
Jak widać problem nie tylko jest poważny, ale obejmuje nie tylko teren jednej gminy, ale całego powiatu. Wobec braku ustawy odległościowej, jedynym narzędziem w walce z fermiami jakie mają mieszkańcy, są plany miejscowe. Przypomnijmy, że Burmistrz Jarocina zapowiadał objęcie nimi terenu całej gminy. Tak było na etapie wzmożonych działań protestacyjnych mieszkańców Siedlemina przeciwko budowie chlewni. Pawlicki mówił wówczas nawet, że takie inwestycje nie przynoszą gminom żadnych korzyści, że na zachodzie odchodzi się od tego rodzaju przemysłowego chowu. Tymczasem w opublikowanym niedawno w Gazecie Jarocińskiej wywiadzie pytany o stosunek do ferm przemysłowych i zwiększenia ich liczby na terenie gminy, konstatuje: “zawsze miałem bardzo wolnościowe podejście jeśli chodzi o działalność gospodarczą. Uważam, że nie powinniśmy tej wolności ograniczać”.
W świetle takich wypowiedzi mieszkańcy pozostają więc czujni na działania gminy i prace nad przyjęciem miejscowych planów, które miały chronić ich interes i uniemożliwić budowę kolejnych przemysłowych ferm. Koalicja Społeczna Stop Fermom Przemysłowym pozostaje w kontakcie z mieszkańcami. Będziemy informować o postępach w tej sprawie.