Żychowo – niewielka wieś w gminie Raciąż na północy Mazowsza – od kilku miesięcy jest centrum sporu, który mobilizuje całą okolicę. Powodem jest planowana budowa gigantycznej fermy drobiu. Inwestycja, której skala i lokalizacja budzą sprzeciw mieszkańców, miałaby pomieścić nawet 8 milionów brojlerów rocznie (4262 DJP czyli blisko 1.2 miliona kurczaków w jednym 6-tygodniowym cyklu).

Zdaniem mieszkańców planowana instalacja do chowu brojlerów uderza w jakość życia całej społeczności, w tym rolników i właścicieli małych gospodarstw. Pan Tomasz Groblewski, jeden z liderów protestu, tak mówi o swoich obawach:

“Jako rodowity mieszkaniec Żychowa i rolnik chciałbym zwrócić uwagę, że budowa przemysłowej fermy drobiu [w Żychowie – przyp. Stop Fermom] to nie inwestycja rolnicza, choć o zbliżonym charakterze. Niesie bezpośrednie zagrożenie dla istniejących rodzinnych gospodarstw rolnych. Przy panującym [rzekomym – przyp. Stop Fermom] pomorze drobiu i ptasiej grypie grozi nam likwidacja ptactwa domowego.” 

Ten głos nie jest odosobniony. Właśnie dlatego w trosce o własne zdrowie, środowisko i interes lokalnych rolników społeczność Żychowa i okolicznych miejscowości zjednoczyła siły. Został zawiązany komitet społeczny Stop fermie przemysłowej w Żychowie, który na swoim fanpage’u informuje o działaniach protestacyjnych, udostępnia doniesienia medialne i mobilizuje społeczność gminy Raciąż do wyrażania sprzeciwu. Mieszkańcy Żychowa zaangażowali się też w postępowanie administracyjne i z determinacją szukają wszelkich form wsparcia, by ochronić swoją małą ojczyznę przed problemem, który znają aż za dobrze, bo są nim dosłownie otoczeni.  

Teren pod planowaną inwestycję (1,2) i istniejące kompleksy przemysłowych kurników otaczające gminę Raciąż od północy (3) i wschodu (4).

Miliony brojlerów, miliony wątpliwości

Planowana „Zielona ferma” miałaby powstać na obrzeżach Żychowa, na terenie Nadwkrzańskiego Obszaru Chronionego Krajobrazu, Zespołu przyrodniczo-krajobrazowego Pólka-Raciąż i enklaw obszaru Natura 2000. Mający tam powstać kompleks przemysłowych kurników składałby się z 16 budynków do intensywnego tuczu brojlerów.

Według dokumentacji środowiskowej, instalacja zużywałaby ponad 97 tys. m³ wody rocznie – ilość porównywalną do rocznego zapotrzebowania kilku tysięcy ludzi. Mieszkańcy Żychowa już dziś zwracają uwagę na problem wody w gminie. 

“Urodziłam się w Żychowie i od ponad 60 lat z wielkim smutkiem obserwuję, jak wysychają nasze stawy, rowy, torfowiska oraz drzewa w lasach – mówi pani Jadwiga Nowakowska. To oznacza, że poziom wód gruntowych stale się obniża. Bardzo niskie roczne opady (450 mm na m²) nie są w stanie uzupełnić poziomu wód gruntowych. W rezultacie mamy ujemny roczny bilans wodny.” 

Dodajmy, że ferma miałaby powstać w pobliżu cieków wodnych, m.in. dopływu Kossobudy rzeki Raciążnica – który zasila rzekę Wkrę. Taka lokalizacja wiąże się z ryzykiem skażenia wód powierzchniowych i podziemnych. Tymczasem najbliższy odcinek cieku przebiega w odległości zaledwie kilkuset metrów na północ od granicy działki, na której miałaby powstać ferma.

Zagrożenia zdrowotne – doświadczenia z pierwszej ręki

Agnieszka Piwońska, mieszkanka Żychowa i była pracowniczka ferm drobiu, nie musi opierać się na domysłach – skutki pracy na przemysłowych fermach drobiu i oddziaływanie takich instalacji zna z własnego doświadczenia:

„Pracowałam na kurnikach przy łapaniu kurczaków […]. Obrzęki twarzy, a później wypadanie włosów i przez pewien czas nie widziałam na oczy. […] Wiem jakie są efekty takiego miejsca pracy, gdyż ja to przeżyłam i wiem jakie ponosimy koszty leczenia, więc unikam takiej pracy i chronię moją rodzinę.”

Bioróżnorodność pod presją

Mieszkańcy Żychowa zwracają uwagę, że raport środowiskowy, zlecony i opłacony przez inwestora, może nie oddawać pełnego obrazu lokalnej bioróżnorodności. 

Wszystkie zdjęcia wykonano w promieniu 500 m od planowanej inwestycji. Fot. Małgorzata Zawada

„Być może na badanym pod inwestycję gruncie nie stwierdzono bioróżnorodności (badania były wykonywane tylko od marca do czerwca), ale cała okolica planowanej inwestycji to jedna wielka bioróżnorodność. Na terenie inwestycji oraz graniczącym z inwestycją można spotkać małe stadka saren, sarnę karmiącą młode, łoszę [samicę łosia – przyp. Stop Fermom] wodzącą młode, lisy, bociany, żurawie, kruki oraz ptaki drapieżne takie jak myszołowy czy krogulce, kruki oraz całe mnóstwo innych drobnych ptaków i stworzeń w tym chronione gady takie jak na przykład zaskrońca. Jest ich tak dużo, że w niektórych obejściach stały się współlokatorami. Nikt nie wierzy, że ta bioróżnorodność się ostanie, jeśli planowana inwestycja dojdzie do skutku.” – ostrzega pani Małgorzata Zawada, właścicielka położonego w Żychowie siedliska.

Porosty na dębach od strony planowanej inwestycji. Mieszkańcy nie mają wątpliwości, że
znikną wraz z pojawieniem się ciężkiego transportu (Fot. Małgorzata Zawada)

Szerszy kontekst – problem ferm na Mazowszu

Mazowsze od lat zmaga się z lawinowym wzrostem liczby ferm przemysłowych. Kiedy w 2021 skala epidemii grypy ptaków sparaliżowała całe powiaty na północnym Mazowszu, spotkaliśmy się z ówczesną burmistrz Żuromina, by porozmawiać o tym problemie:

Mówi się czasami o tzw. “ptasich miasteczkach”. Cóż, mamy takie ptasie miasteczko na terenie powiatu. Miejsce gdzie wyludniły się wioski, bo jakiś inwestor stracił wszelki umiar i doprowadził do sytuacji, w której kurników jest tak dużo, że nie da się już obok żyć. Rozumiem, że niektórym pieniądze przysłaniają cały świat, ale to ostatecznie prowadzi do katastrofy. […] Z drugiej strony, czy nie po to mamy rząd, a także władze samorządowe, lokalne, by działali w naszym imieniu i powstrzymywali takie tragedie?” – pytała retorycznie burmistrz Aneta Goliat.

Głos samorządowców wskazujących na nadmierną skalę przemysłowej produkcji zwierząt w wielu częściach Polski nie jest odosobniony. Zaledwie dwa lata temu, podczas obrad komisji rolnictwa nie kto inny, a wiceprezes koncernu Wipasz SA, Przemysław Sawoński, tak bronił konieczności budowania nowych ferm na wschodzie Polski, poza istniejącymi zagłębiami ferm na północnym Mazowszu czy Wielkopolsce: 

Budujemy kurniki tam, gdzie jest to bezpieczne i gdzie jest niskie zagęszczenie produkcji, bo rzeczywiście wymienione miejscowości, gdzie są zagłębia – tam jest za dużo już tego wszystkiego, idziemy tam, gdzie jest mniej.” (Komisja Rolnictwa i Rozwoju Wsi, posiedzenie nr 203, 5 lipca 2023).”

Czy zatem forsowanie przez koncern z Wadąga budowy kolejnej instalacji na północnym Mazowszu, w regionie borykającym się z bezprecedensową koncentracją produkcji drobiu, we wsi w otoczeniu której działa przynajmniej 100 przemysłowych kurników, nie przeczy trosce o bezpieczeństwo?   

Decyzje, które mogą zmienić wszystko

Walka o Żychowo pokazuje, jak bardzo mieszkańcy wsi w Polsce pozostawieni są sami sobie. Brak ustawy odorowej, brak regulacji ograniczających koncentrację ferm, a jednocześnie płynące z resortu rolnictwa zapowiedzi wspierania „rolników”. Politycy broniący dziś „produkcyjnej funkcji wsi” powtarzają, że przeciw fermom protestują tylko „napływowi”, którzy chcą zmienić wieś w kurort. Protest w Żychowie, jak wiele innych, przeczy tej narracji – tu w pierwszym szeregu stoją rolnicy, byli pracownicy przemysłowych kurników, właściciele siedlisk i rdzenni mieszkańcy. Ale nie tylko oni kwestionują zawłaszczanie wsi przez potężnych inwestorów. 

„Największym problemem nie są sami rolnicy, ale przedsiębiorcy, którzy kupują parę hektarów od jakiegoś rolnika i chcą tam jakieś fermy budować. […] Największe problemy rodzą ci, którzy chcą w te wioski wejść, kupując grunt od lokalnego rolnika. I to wtedy doprowadza do takich konfliktów między rolnikami na polskiej wsi.” – mówił na czerwcowej komisji poseł PiS Kazimierz Gwiazdowski (Komisja Rolnictwa i Rozwoju Wsi, posiedzenie nr 99, 24 czerwca 2025).

To nierówna walka – garstka ludzi kontra potężny kapitał, skomplikowane procedury administracyjne i władze często przychylne inwestorom, obojętne na głos społeczny. Mieszkańcy walczą o przyszłość swoich wsi, o rolnictwo, które nie niszczy społeczności, nie degraduje środowiska i nie eksploatuje bezwzględnie zwierząt, lecz opiera się na poszanowaniu ziemi, wody, powietrza i życia. 

Wierzymy, że społeczność Żychowa zwycięży  – nie po to, by problem przenieść do sąsiedniej gminy, lecz by stać się impulsem do zmiany systemowej. Takiej, która pozwoli każdej wsi w Polsce bronić się przed destrukcyjnymi inwestycjami, a rolnictwu rozwijać się w zgodzie z dobrem ludzi, zwierząt i przyrody.