Przemysłowa mechanizacja produkcji nie tylko zwiększyła wydajność produkcji zwierzęcej, obniżając ceny za mięso i jajka, ale także… spowodowała udrękę hodowców małych gospodarstw rolnych.

Leah Garcés, wieloletnia weganka i aktywistka prozwierzęca, prezeska organizacji Mercy forAnimals, przeprowadzającej śledztwa dokumentujące znęcanie się nad zwierzętami na fermach nadal nie może wyjść ze zdumienia, że współpracuje z hodowcami. “Jeszcze do niedawna patrzyliśmy na hodowców jak na wrogów” – mówi Garces. “Obwinialiśmy ich. Byliśmy na nich źli i szczerze, nie życzyliśmy im powodzenia.

Jednak parę lat temu, Garces spotkała hodowcę, Craiga Wattsa, z którym spędziła na rozmowie dobre parę godzin. Rozmawiali o dobrych i złych stronach agrobiznesu, zwiedzając włości farmera. “Strach przed spotkaniem kogoś z tego kręgu szybko się ulotnił, a zastąpiło go poczucie wstydu, przez to, że nigdy nie wzięłam pod uwagę perspektywy drugiej strony” – opowiada. To spotkanie doprowadziło do powstania niezwykle osobliwej sieci kontaktów, ta do nawiązania równie osobliwych relacji, a one do wystartowania przez Mercy for Animals jeszcze osobliwszej kampanii – “The Transfarmation Project”.

Projekt ten oferuje środki, ułatwiające przestawienie się z produkcji zwierzęcej na produkcję roślinną hodowcom kurczaków chcącym przetransformować swoje gospodarstwo – pomagając im zostać producentami konopi. Celem przedsięwzięcia było ułatwienie rolnikom odejścia od okrutnych praktyk związanych z produkcją zwierzęcą na rzecz tych mniej szkodliwych. Staraniom towarzyszą niezbite dowody na to, że obecny system hodowli drobiu stał się ciemiężący nie tylko dla zwierząt, lecz również dla rolników.

Zwierzęta na fermie przemysłowej doznają chorób i urazów.

Krótkie życie kurczaków oraz indyków hodowanych dla jaj oraz mięsa jest wypełnione brudem, przerażającym bólem i cierpieniem, co jest faktem znanym powszechnie już nie tylko obrońcom praw zwierząt i rolnikom, lecz coraz częściej również społeczeństwu. Główną przyczyną tego jest sam etap hodowli – kurczaki wykorzystywane w większości restauracji i sieci fast-food, tak zwane broilery, rosną nienaturalnie szybko, co prowadzi do licznych złamań kości oraz chorób serca – gdyby człowiek rósł w takim tempie, to w wieku 2 miesięcy ważyłby około 317 kg. Powszechnym jest, że z powodu przyrostu masy ptaki nie są w stanie utrzymać się na własnych nogach. Te złamania są wynikiem przemysłowej wydajności – ona właśnie stanowi rdzeń problemów, które oddziałują również na hodowców. Jeszcze wiek temu większość rolników prowadziło małe, niezależne gospodarstwa rolne. Budowali kurniki i stodoły według własnych norm i specyfikacji. Zwierzęta, materiały i paszę mogli kupować od całego szeregu niezależnych dostawców. Podpisywali kontrakty z ubojniami i przetwórstwami, aby wprowadzić na rynek swój drób.

Budynki inwentarskie fermy drobiu.

Dzisiaj sektor zwierzęcy zdominowany jest przez garstkę przedsiębiorstw modelu wertykalnie zintegrowanego. Są to tak zwani integratorzy, megaproducenci mięsa tacy jak Tyson czy Perdue, którzy podpisują kontrakty z hodowcami mniejszych gospodarstw rolnych, aby ci hodowali dla nich ptaki. Hodowcy, aby móc spełnić wymogi dotyczące kurników i mechanizacji produkcji, narzucone przez swoich zleceniodawców często muszą brać pożyczki i zaciągać długi. Na koniec dostają rekompensatę, która nie jest z góry ustalona, lecz zależy od tego, jak megaproducenci ocenią ich pracę.

Właśnie ta wydajność, która spowodowała obfitość taniego mięsa i jaj na półkach sklepowych, jednocześnie doprowadziła małych rolników do sytuacji, w której ledwo wiążą koniec z końcem. Nie mają oni prawie nic do powiedzenia w kwestii tego, jak mają zarządzać swoimi hodowlami, dla wielkich koncernów stanowią jedynie narzędzia. Nie mogą wprowadzić żadnych własnych zmian, mających na celu chociażby zwiększenie dobrostanu zwierząt na fermie. Biorą na siebie ogromne finansowe ryzyko – w 2011 roku, zadłużenie rolników w USA sięgało 5,2 miliardów dolarów.

W wyniku takiej dynamiki niemal ¾ hodowców kontraktowych żyje na skraju ubóstwa. Badanie przeprowadzone w 2010 roku przez badaczy Roberta C. Taylora i Davida A. Dominy wykazało, że średniej wielkości hodowcy kontraktowi tracą pieniądze w każdych dwóch latach z trzech. Wielu hodowców znajduje się w szachu – nawet gdyby chcieli uwolnić się od tego krzywdzącego systemu, nie mogą tego zrobić sami, gdyż ich budynki są przystosowane stricte do celów hodowlanych, a także wysoce okredytowane.

Eric Hendrick poznał na własnej skórze, jak źle może się to skończyć dla rolników. Hodowca posiada dwanaście kurników, które stoją puste i rozważa porzucenie ich. “Ten system jest oszukany” – opowiadał. – “Nie dostajesz kontroli nad niczym, a obwiniany jesteś za wszystko”.

Hendrick był kiedyś największym dostawcą kurczaków dla koncernu Pilgrim’s Pride w Zachodniej Wirginii. Przez lata zadłużał się, aby wybudować kurniki, podczas gdy jego stado zapewniało mu przyzwoity zwrot. To nie trwało jednak długo, ponieważ później firma kazała hodowcy wprowadzić ulepszenia, które kosztowałyby go tysiące dolarów – pieniędzy, które zmuszony był pożyczyć. Zaczął tracić majątek. “Nie mogę powiedzieć, żebym przez 10 lat nigdy nie doświadczył wzlotów, jednak przychód nigdy nie wystarczał na wszystkie potrzeby.” Poważna plaga bakteryjna wybuchła na jego fermie, zabijając jego ptactwo i jeszcze bardziej obciążając go finansowo. “42000 moich kurczaków padło przez gangrenę” – powiedział, dodając, że wina leżała po stronie integratora, podczas gdy to on został obwiniony za wszystko.

W ubiegłej dekadzie hodowcy kontraktowi rozpoczęli publiczne protesty, zaniepokojeni powszechnymi wymuszeniami, nędzą i okrucieństwem, związanymi z przemysłową hodowlą zwierząt. Wiele ugrupowań, w tym Organization for Competitive Markets naciska na wprowadzenie instytucjonalnych zmian regulacyjnych, aby pomóc uciśnianym rolnikom.

Mercy for Animals za pomocą swojego nowego projektu ma nadzieję ułatwić rolnikom odejście od niesprawiedliwości przemysłu mięsnego, pomagając im zmienić kurniki na roślinne plantacje. “Przyznaję, że jest to eksperyment na korzyść zwierząt” – mówi Garces. – “Lecz chcę znaleźć odpowiedź na pytanie: Czy istnieje droga ucieczki dla hodowców? Czy możemy zbudować replikujący się model ekonomiczny?”.

Grupa współpracuje ze zbankrutowanymi hodowcami i zdesperowanymi rolnikami i liczy na odzew większej ich liczby. “W tym momencie narracja prowadzona w mediach jest taka, że aktywiści prozwierzęcy dążą do destrukcji rolnictwa i miejsc pracy, a to nieprawda” – komentuje Garces. “Rzeczywistość jest taka, że przemysł mięsny żeruje na obszarach rolnych Ameryki iodbiera hodowcom drobiu ich wolność.

Zwrócenie tej wolności wciąż nie sprawi, że rolnictwo stanie się prostą czy lukratywną działalnością, niezależnie od tego, co będzie przedmiotem hodowli lub uprawy. Zasoby są małe, konkurencja ogromna. Jednak niezaprzeczalnie ulubione źródło białka Amerykanów krzywdzi miliony zwierząt, godząc przy tym także w zaangażowanych hodowców.

Tłumaczenie artykułu autorstwa Annie Lowrey: “The Human Cost of Chicken Farming”