Piszę jako sołtys tej wsi, ale przede wszystkim jako sąsiad, rolnik i człowiek, który przez ostatnie lata musiał patrzeć, jak jego miejscowość jest niszczona – po kawałku, dzień po dniu – przez coś, co trudno nazwać rolnictwem. – napisał w liście do Prezydenta Karola Nawrockiego sołtys Pogorzałek Wielkich, Leszek Wawrzyniak. W liście poprosił, by głowa państwa podpisała przegłosowaną przez Sejm i Senat ustawę o zakazie hodowli zwierząt na futra. Pod listem podpisali się inni rolnicy i mieszkańcy wsi sąsiadujących z największą fermą norek w Polsce – fermą w Góreczkach. Z jakimi problemami mieszkańcy borykają się na co dzień i jak to możliwe, że gigantyczna ferma od lat funkcjonuje obok zabudowań mieszkalnych?

Sołtys Pogorzałek Wielkich trzyma list z apelem do Prezydenta. Podpisy innych mieszkańców zostały ukryte na ich prośbę.

Ferma norek w Góreczkach

Mieszkańcy wsi Pogorzałki Wielkie od lat zmagają się z konsekwencjami działalności branży futrzarskiej. Żyją obok należącej do rodziny Wójcików fermy w Góreczkach, na której hoduje się do ok. 900 tysięcy norek rocznie. To ogromny kompleks, który poraża wielkością nawet oglądany z lotu ptaka, a dla żyjących nieopodal ludzi stanowi koszmar, jaki trudno sobie wyobrazić. Taka ilość zwierząt w jednym miejscu oznacza plagi much właściwie przez cały rok (co widać na zdjęciach zrobionych w drugim tygodniu listopada). Do tego w okolicy fermy w Góreczkach stwierdzono zanieczyszczenie powietrza, wody i gleby a w ślad za tym zanik bioróżnorodności, którego skutki odczuwają lokalni rolnicy.

Zdjęcia zrobione 8.11.2025 r. – plagi much to problem mieszkańców nie tylko nie tylko latem.

Sołtys apeluje, inni mieszkańcy wolą pozostać anonimowi

Na udostępnionych przez nas oraz TVP3 Poznań materiałach można zobaczyć, że sołtys Pogorzałek Wielkich, pan Leszek Wawrzyniak, zabiera głos w imieniu społeczności lokalnej, ale wizerunki innych obecnych osób są zamazane, a głos zmieniony. Powodem są obawy przed odwetem hodowcy. Szczepan Wójcik wielokrotnie stawiał się w roli lidera protestów rolniczych, ale służyło to raczej manipulacji opinią publiczną i wstrzymywaniu prac nad zakazem hodowli zwierząt na futra. Rolnicy, którzy podpisali apel do prezydenta czują się zastraszani, a nie wspierani przez działalność Wójcików. W Góreczkach nazwisko Wójcik jest każdemu znane, ale budzi ostrożność, a nie sympatię. 

Jaki lokalny patriotyzm? Pieniądze z Rosji już płyną

Choć branża futrzarska lubi straszyć „przeniesieniem się hodowli na wschód” lub koniecznością importowania futer po wprowadzeniu zakazu w Polsce, to w Rosji i Ukrainie Wojciech Wójcik prowadził interesy już kilka lat temu. Aferę korupcyjną i rosyjskie wpływy na rzekomo „polską gałąź rolnictwa” ujawniło śledztwo FRONTSTORY. Dziennikarze zaznaczają, że jak wynika z danych Eurostatu, Polska nigdy wcześniej nie zaimportowała tylu skór norek, co w pierwszym roku wojny Rosja-Ukraina, a o zasmradzaniu okolicy przez hodowlę norek donosiły nawet lokalne media w Rosji.

Koszmarna praca nie dla Polaków

Nie sposób też bronić argumentu o fermie jako gwarancie miejsc pracy dla lokalnych społeczności. Hodowcy zatrudniają przeważnie pracowników zza wschodniej granicy Polski, a warunki pracy są tragiczne. Potwierdziło to śledztwo Otwartych Klatek przeprowadzone w 2020 roku właśnie na fermie w Góreczkach – pochodzący z Ukrainy Yevhen nie przeszedł żadnych szkoleń. Przez dwa miesiące pracy na fermie, oficjalnie zarobił tylko 826 zł za 325 godzin pracy. Resztę otrzymał „pod stołem”, dzięki czemu pracodawca unikał płacenia podatków – mimo, że koszty jego działalności ponoszą mieszkańcy wsi.

Sołtysem jestem od 25 lat, rolnikiem od dziecka – mówi Leszek Wawrzyniak.

Obejście przepisów środowiskowych, niszczenie lokalnych terenów i upraw

Choć wydaje się, że trudno o więcej nadużyć i łamania prawa niż te już wymienione, to ferma w Góreczkach obchodzi także przepisy środowiskowe. To, co na mapie wydaje się być jedną gigantyczną fermą, w spisie jeszcze niedawno figurowało  jako ponad 50 “osobnych” gospodarstw, należących do kilku właścicieli. Dzięki temu w przeszłości hodowca mógł uniknąć  wyższych wymagań w zakresie  ochrony środowiska. Ale niszczący wpływ na okolicę pozostał ten sam.

Jak potwierdziły badania dr. hab. Jerzego Kupca stan środowiska wodnego w okolicach fermy w Góreczkach jest fatalny – niektóre normy przekroczone były ponad stukrotnie. Na przestrzeni lat mieszkańcy obserwują degradację środowiska, a obok plag much i smrodu także ogromne stada ptaków krukowatych, które kuszone resztkami z mięsnego i rybnego pokarmu norek i padliną z fermy, atakują plony lokalnych rolników zmniejszając je nawet o połowę. 

Spadek wartości nieruchomości w okolicy fermy

W 2020 roku rzeczoznawca majątkowy sporządził opinię o wpływie ferm norek na rynek nieruchomości w gminie Koźmin Wielkopolski, w której są położone Góreczki. Ujawniła ona, że w strefie bezpośredniego oddziaływania fermy, wartość nieruchomości mieszkaniowych spadła o prawie 50% a rolnych o ponad 20%. Nawet gdyby mieszkańcy chcieli sprzedać swoje domy, to jest to nierealne. Póki hodowca nie zamknie działalności, są zdani na życie obok mnożących się uciążliwości i powodowanych przez fermę szkód.

Społeczność apelująca do Prezydenta mieszka w Pogorzałkach i okolicznych wsiach od pokoleń. Jak piszą w liście, słyszą o planach zakazu hodowli zwierząt na futra i po raz pierwszy od dawna mają nadziejęna powrót do normalnego życia. Czy Prezydent usłyszy ich apel i zakończy koszmar ludzi i zwierząt raz na zawsze?